29 lipca 2012

006. "Jeśli ci się dzieje źle, krzyknij NIE!"

Hasło z tytułu widniało na plakacie, który wisiał na drzwiach mojej klasy w podstawówce. Te słowa są związane z moim obecnym problemem, tj. z asertywnością, a raczej jej brakiem. Nie umiem odmawiać. W zasadzie zawsze miałam z tym kłopot, bo mimo jako takiego rozsądku, którym mnie obdarzono, jestem bardzo podatna na wpływy innych. Łatwo ulegam namowom, często do robienia zgubnych rzeczy. Wszystko to nasiliło się kilka miesięcy temu. Towarzystwo, z którym spotykam się od tamtego czasu lubi sobie czasem wypić. To „czasem” przerodziło się w „co tydzień” i w tej chwili sytuacja wygląda tak, że w każdy piątek widzimy się po południu w towarzystwie taniego wina lub kilku piw. Wstyd mi za samą siebie, że tak łatwo dałam się w to wciągnąć. W gruncie rzeczy coś takiego było chyba do przewidzenia. W mojej rodzinie problemy z alkoholem nie są czymś obcym. Nie mam na myśli konkretnie bliskich, z którymi mieszkam, ale chociażby siostrę mojego taty. Będąc wczoraj u kuzyna byłam częstowana przez jego rodziców piwem, nalewką, a także wódką. Odmówiłam, ale sam fakt złożenia tej propozycji powinien wzbudzać obawy, zważając na to, że jestem niepełnoletnia. Rodzic namawiający dzieci do picia alkoholu – to podchodzi nawet pod jakąś patologię. W tej rodzinie jest problem już od dłuższego czasu i niestety nie zanosi się na poprawę. W moim domu na szczęście sytuacja nie wygląda tak tragicznie, aczkolwiek dziadek z tatą popijają codziennie przynajmniej jedno piwo. Dopiero niedawno zaczęłam sobie myśleć, że coś takiego też nie jest do końca normalne. Mając takie wzorce było pewne, że i ja w końcu zainteresuję się alkoholem. Wystarczyło tylko równie chętne do picia towarzystwo. Nigdy nie upiłam się do nieprzytomności, lecz mimo to zauważam problem, który rodzi się przez to cotygodniowe picie. Zamierzam to zakończyć i spotykać się z ludźmi tak po prostu, by pogadać, pośmiać się. Do takich rzeczy nie jest nam potrzebny alkohol. Nie odczuwam potrzeby picia, wręcz zaczęło mnie to brzydzić odkąd widzę, co może spowodować nadmierne spożywanie napojów wysokoprocentowych. Problem w tej chwili tkwi w jednym – czy będę potrafiła odmówić rozradowanemu towarzystwu, gdy z szerokim uśmiechem i ze słowami zachęty poczęstują mnie piwem lub winem. Prosta, wiejska młodzież niestety gustuje w takich używkach, oczywiście nie zauważając tego zgubnych skutków. Chciałabym po prostu powiedzieć im NIE bez obawy, że zostanę wyśmiana lub wręcz uznana za dziwną. Nie chcę ponadto wyjść na jakąś panikarę, która nagle zaczyna uciekać od alkoholu.  Ja wiem, że wszystko jest dla ludzi i nie twierdzę, że nigdy nie sięgnę po napój wyskokowy. Pragnę jedynie zakończyć ten nawyk picia co tydzień i zostawić alkohol na jakieś szczególne okazje. Przecież nie jest on gwarantem dobrej zabawy i świetnego samopoczucia. Nie wiadomo tylko, czy znajomi zgodzą się z moją opinią... Ja w każdym razie zamierzam zaprzestać tego chlania, a jeśli inni tego nie zaakceptują - zwyczajnie znajdę sobie nowe, rozsądniejsze towarzystwo.

Miało być o asertywności, a w sumie większość notki wyszła o problemach alkoholowych mojego otoczenia. Mam nadzieję, że nie wzięliście mnie za jakiegoś nałogowca. Jestem po prostu nieśmiałą i niepewną siebie dziewczyną, która nie potrafi się czemuś sprzeciwić i powiedzieć innym, co myśli. Sama jestem z siebie dumna, że w ogóle dostrzegłam problem, nim jeszcze zdążył się rozwinąć. Myślę, że jest realna szansa by to zakończyć. Kto wie, może jeszcze uda mi się zmienić nawyki tego całego towarzystwa? Jeśli nie będzie to możliwe mam chociaż nadzieję, że w moim przypadku nie spełni się przysłowie „Z jakim przystajesz takim się stajesz”.


Ta piosenka nie ma żadnego związku z tym, co napisałam, ale jakoś tak chodzi za mną od kilku dni.
♫ Lombard - Szklana Pogoda

56 komentarzy:

  1. trzymaj się. nie bój się bycia sobą. tam wszyscy zawsze piją? może nawet nie zauważą, że nie pijesz albo będą to mieli gdzieś. a ci bliżsi znajomi powinni cię zaakceptować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. liczę na to, że zaakceptują i nie będą mi nic mówić. czasem się boję pokazać przed innymi jaka jestem, no cóż, tak już mam, jestem skromną, niepewną siebie Marudą ; )

      Usuń
  2. Na początku możesz spotkać się z oporem i ludzie będą Cię namawiali ze zdwojoną siłą, dopóki im nie ulegniesz. Jednak jeśli będziesz obstawiała przy swoim, dadzą Ci spokój - przynajmniej na razie. Co jakiś czas będą do tego wracać, ale w końcu pewnie odpuszczą całkowicie - tak to wygląda przy jednym spotkaniu. Potem z czasem coraz mniej będą Cię namawiać - jeśli są w porządku :) wiem coś o tym, bo musiałam się z tym zmierzyć wiele razy - szczególnie na obozie. Ale jak będziesz pewna swego i uparcie broniła swojej racji, dasz radę przestać pić co tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. domyślam się, że będą mnie namawiać, ale postaram się twardo trzymać swoich racji i nie dać się złamać : )

      Usuń
  3. No, ludzie nie rozumieją, że ktoś może nie pić, niestety. Jeżeli towarzystwo będzie z tym miało jakiś problem to je zmień i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że większość członków tej "ekipy" wszystko zrozumie, no w każdym razie mam taką nadzieję.

      Usuń
  4. Kurde, jak to przeczytałem, to jakoś tak pasujesz do mnie. Ale potem doszedłem z czytaniem do alko i jejciu.

    Musisz powiedzieć nie! Głównie dlatego, że to już podejdzie pod świadomą decyzję a tego nie wybaczę. Musisz się bronić, jeśli towarzystwo tego nie rozumie, to widać, masz złe towarzystwo. Na pewno picie co tydzień taniego wina, nie jest ani powodem do dumy, ani do szpanu. Jak zwykłem mawiać, są ludzie i parapety, a ścieki się wylewało za parapet.

    Więc proszę, postaw się, chociaż dla mnie. Lubię Cię i po prostu smutno mi było, jakbym musiał Cię uznać za parapet, ale wiem, że nie mogę się z takimi osobami kontaktować, bo to na mnie wpływa destruktywnie. Widzisz, ja się postawiłem, Ty też musisz (takimi osobami, bardzo się przejmowałem, próbowałem pocieszać a one mnie tylko wykorzystywały do miłych słów bo i tak robiły to samo, od palenia, picia, przez przygodny seks, po cięcie się).

    Twój Uwuguś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak to przeczytałam to poczułam się jeszcze bardziej głupio i znów zrobiło mi się wstyd. Ja nie potrzebuję picia, nie jestem dumna z tego, że sytuacja z alkoholem wygląda na chwilę obecną tak, a nie inaczej. jestem rozsądna, a zatem pragnę to zmienić i odciąć się od tego, a może i od całego towarzystwa, które wpływa na mnie koszmarnie. szczęście, że z paleniem, przygodnym seksem i cięciem się nie mam nic wspólnego. w każdym razie kwestię picia zamierzam zmienić definitywnie, dla siebie głownie, ale mogę i dla ciebie skoro tak chcesz : )
      Twoja Maruda.

      Usuń
    2. Szczerze? To dobrze, że Ci wstyd i głupio, bo takich rzeczy należy się wstydzić.

      Ale to bardzo dobrze o Tobie świadczy, na serio, jestem dumny, że tak uważasz i trzymam kciuki, pięty i widelec, żeby Ci się udało "odciąć się od tego".

      No i tulenie na wsparcie, bo to zawsze się przydaje i w ogóle, staraj się samodoskonalić :3.

      Twój Uwuguś, ale czemu Ty maruda? Nie rozumiem :P

      Usuń
    3. tulenie zawsze dobre : p
      i cieszę się bardzo, że jesteś ze mnie dumny, to mnie dodatkowo motywuje.
      zerknij na adres bloga, a dowiesz się, czemu maruda : P równie dobrze mogę być Twoją Flores jeśli wolisz xD

      Usuń
    4. Zawsze <3

      No bo jestem, ale z tego, że chcesz. Ale musisz też działać, a jak Ci się uda, to pomyśl jak wtedy będę dumny i ile tulenia będzie :P

      Hmm, no w sumie xD. Ale czemu marudy? Mi tu nie marudzisz :P

      Usuń
    5. no to się muszę postarać, dla siebie przede wszystkim, ale dla Twojej dumy i tulenia też mogę :P
      Tobie może i nie marudzę, ale w realu to nieźle narzekam wszystkim xD

      Usuń
    6. Też? To właśnie dla mnie przede wszystkim :P
      Twoje samozadowolenie na drugim miejscu :P

      Chciałbym to usłyszeć :PP

      Usuń
    7. haha nie no, tym razem tulenie spada na drugie miejsce, choć również jest bardzo ważnie :P
      Z moim marudzeniem z pewnością jeszcze się zetkniesz, bo nie ma dnia, w którym bym się czymś nie zamartwiała i na coś nie narzekała :d

      Usuń
    8. Niee, tulenie!

      Wiesz, to trochę jak ze mną, zresztą sama widzisz jak jest.

      Usuń
    9. Czasem można sobie trochę ponarzekać, my Polacy chyba mamy do tego jakąś skłonność :P No niech Ci będzie, że tulenie xd

      Usuń
    10. TULENIE :3

      narzekajmy na to, że za mało tulenia a nutella nie jest refundowana :P

      Usuń
    11. ja tam mogę na wszystko narzekać, poczynając od pogody, poprzez typowo kobiece "nie mam w co się ubrać" oraz "jestem za gruba/za chuda/za blada", a kończąc na tym, że świat jest zły i w ogóle wszystko jest ble XD mało tulenia i nutelli to również dobry powód, by troszkę pomarudzić :)

      Usuń
    12. Za blada? W ogóle, ciekawi mnie Twój wygląd. Nie wiem czemu, ale nie wiem kogo chcę tulić :P

      A to dziwne.

      Każdy powód jest dobry, a jak brak powodu, to można marudzić o brak powodu :P

      Usuń
    13. Kochanie widzę, że znalazłaś sobie przytulaka w internecie.

      Usuń
    14. UwG - ja o Twoim wyglądzie w sumie wiem tyle, że loczki i ze błękitne oczka (luuuuubię błękit xd) i też chętnie dowiedziałabym się więcej. co do mnie to tak, jestem blada, jestem wysoka, co już też wiesz. nie wiem co Cię jeszcze interesuje XD z tym marudzeniem w sumie nie przesadzajmy, co za dużo, to niezdrowo xD
      Kuba - Ciebie tulę w realu :)

      Usuń
    15. O moim wyglądzie? Hmm, jestem niski, gruby i mam rysy twarzy jak dziewczyna. No i to tyle w sumie, co tu więcej mówić?

      Marudzisz, że marudzenie jest niezdrowe :P

      Usuń
    16. znając życie to wyolbrzymiasz. w sumie to ciężko opisać samego siebie chyba, ja zawsze mam z tym problem ;)

      oj tam, oj tam xD

      Usuń
    17. Nie, nie wyolbrzymiam właśnie. Na serio jestem gruby, może nie jak amerykanie, ale to też nie jest tylko brzuszek. Niski, no może tu mogłabyś polemizować, ale jak się ma braci 185cm to jednak coś. A co do wyglądu jak dziewczyna? Hmm, jak idę do sklepu, to nigdy nie słyszę per "pan", ale "pani".

      Tam oj, tam oj?

      Usuń
    18. oj oj, biedny Ty. babki w sklepach bywają nierozgarnięte, kiedyś jedna myślała, że ja i mój tata to małżeństwo, także nie przejmuj się nimi :P wymieniłeś mi tylko cechy wyglądu, z których jesteś niezadowolony, a z pewnością jest coś, co w sobie lubisz :>

      oj oj, tam tam :)

      Usuń
    19. Szczerze? Nigdy, nie mówi nikt do mnie "pan". Chyba że się odezwę, bo mam męski głos jednak. Ale wtedy są mocno zdziwieni i też często mówią "pani"...

      Loki, oczy, mocne zęby, to że po tygodniu nie mycia zębów nie śmierdzi mi z ust a jedno mycie przywraca do błysku. Brak zarostu, choć on by mi pomógł być męski, ale wolę siebie takiego.

      Tam tam, oj oj :P

      Usuń
    20. no i to mi się podoba, wreszcie jakoś pozytywnie o sobie :) mocnych zębów zazdroszczę, ja ze swoich raczej nie jestem zadowolona.

      oj tam, tam oj :)

      Usuń
    21. Tia, są mocne, ale krzywe. Bo mleczaki zaczęły mi wypadać dopiero pod koniec podstawówki a stałe rosły krzywo. A na aparat na zęby nie miałem kasy, a refundacja jest do 13 roku życia czy coś, mnie nie obejmowała już.

      Ale teraz sobie założę i jeszcze będzie dobrze. Moją główną wadą, jest bycie grubym. I nie lubię włosów na brzuchu (koło pępka, nie na klatce piersiowej). Poza tym, tylko chciałbym być wyższy, ale póki większość dziewczyn jest niższych, jakoś żyję.

      Tam oj, oj tam :3

      Usuń
    22. moje też właśnie krzywe i na chwilę obecną nawet aparat mi nie pomoże, ale w przyszłości go sobie zafunduję (lub raczej rodzice zafundują), wyprostuję zęby i będę mieć piękny uśmiech :)

      no właśnie, większośc dziewczyn jest niższych, więc się nie przejmuj. tylko ja tu jakaś wyrośnięta :(

      tam oj, tam oj :)

      Usuń
    23. Ale słodko, będziemy mieć oboje piękny uśmiech, normalnie aż już się uśmiecham :3

      Spokojnie, może i wyrośnięta, ale fajna. Poza tym, Dwumetrowi koszykarze, też potrzebują dziewczyn.

      Oj tam, oj tam :P

      Usuń
    24. nie mogę się doczekać dnia, w którym będę mogła wreszcie uśmiechnąć się tak bez skrępowania :)

      tu masz rację, zresztą nigdy nie martwiłam się jakoś swoim wzrostem.

      konciec z tym ojtamowaniem :)

      Usuń
    25. Ja się uśmiecham, jak jestem swobodny i szczerze, jak jestem swobodny to nie chowam zębów. Co z tego, że krzywe, skoro ich zęby co już się wymieniły jak mieli 5 lat, wytrzymają do 50? A moje do 80? Mam dziedzicznie świetne zęby, np moja ciocia mimo przekroczenia 50 ma jeszcze dwa mleczne, po prostu wyrosły tak mocno, że chcą wypaść, a to świadczy o niesamowicie mocnej kości zębowej i o tym że właśnie zęby są wytrzymałe. Np: nigdy moje zęby nie miały próchnicy, to próchnica miała moje zęby :P

      No właśnie, a tak mi się przypomniało, jak kiedyś widziałem taką parę, nie wiem, on z 2.15m? Ona w okolicach 2m? I tak sobie idą a ludzie im podświadomie ustępują drogi... xD.

      Oj nie, proszę, ja będę tam już grzeczny, oj proszę :P

      Usuń
    26. gdy jestem naprawdę w dobrym humorze to też nie przejmuję się krzywymi zębami, tylko smieję się "pełną gębą" :D

      ty jesteś z natury niegrzeczny, oj oj oj! :)

      Usuń
    27. Jak to mówią gimbusy "beka w chuj".

      Aj, aj, aj? :P

      Usuń
  5. Hm, wydaje mi się, że w naszym wieku całkiem sporo ludzi ma taki problem. Myślę, że powinnaś się przełamać i otwarcie powiedzieć, co sądzisz o takim zachowaniu. Nie ma się czego bać, a jeśli Twoi znajomi mieliby Cię z tego powodu odrzucić, to chyba lepiej znaleźć sobie jakieś inne towarzystwo, które będzie szanowało Twoje zdanie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nastolaktów powszechnie się teraz zauważa "szpan na picie" co dla mnie jest totalnym idiotyzmem, no ale cóż. Tu masz rację, ważne, by trzymać się z ludźmi, którzy Cię akceptują bez względu na wszystko i szanują Twoją opinię.

      Usuń
  6. Ja tak naprawdę upiłam się raz. Pamiętam wszystko, ale wymiotowałam. Potem powiedziałam, że coś takiego już nigdy więcej się nie powtórzy, bo czułam się gorzej niż przy grypie jelitowej. I słowa dotrzymuję. Nie chcę już nigdy doprowadzić się do takiego stanu. Raz można ;) Alkohol... cóż. Dobrym likierem nie pogardzę. Ale w granicach normy, dla smaku;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co, sama miałam taki problem. Ale szybko się skończyło (chyba nawet miesiąca nie trwało), bo żenujące stało się pilnowanie koleżanek... Szkoda wątroby :p I płuc. Jeszcze będzie czas.
    Trzeba umieć odmawiać i choć to trudne - właściwie, dlaczego? Bo chcemy być mili? Bo się boimy wyśmiania? - robić to, co my uważamy za stosowne, a nie inni. A niech się śmieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a pewnie, niech się śmieją, nie obchodzi mnie to. szkoda zdrowia i nerwów :)

      Usuń
    2. Racja :) Tak trzymać!

      Usuń
  8. Niemniej jednak, pewien plus w tym wszystkim jest, bo zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawę. Niby to takie nic, ale naprawdę sporo daje to, że jesteś tego świadoma. Teraz pozostaje tylko zebrać się w sobie i powiedzieć "nie". Btw, co tygodniowa popijawa nie jest jeszcze taka zła - gorzej, jakby to się działo codziennie. I nie jestem przeciwna codziennemu popijaniu jednego piwa - oczyszcza ono nerki i jest całkiem zdrowe. Kiepsko tylko, że strasznie się po piwie tyje... już lepiej zapijać obiad winem, które wspomaga trawienie i pobudza układ krwionośny. Wszystko jest dobre, ale z umiarem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, byle nie przesadzić. próbuję zmienić coś teraz, póki sytuacja nie wygląda aż tak poważnie, bo codziennie chlanie to byłaby już tragedia.

      Usuń
  9. A ja myślę, że skoro zdajesz sobie sprawę z tego, że zawaliłaś i masz problem, to jest to pierwszy krok w dobrą stronę. Oby więcej takich. Ale jak nie będziesz sama potrafiła poradzić sobie z tym problemem, to idź do psychologa. Nie żartuję! To nie tylko człowiek od psychicznych, to ktoś, kto pomaga zagubionym (jak to pompatycznie zabrzmiało, ale wiesz, o co mi chodzi). I mówię to ja, człowiek zwolennik zasady "Własne żaby zjada się samemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie to cieszy mnie najbardziej - zdałam sobie sprawę z problemu i chcę coś zmienić. myślę, że obędzie sie bez pomocy psychologa i sama sobie z tym poradzę :)

      Usuń
  10. Powodów braku asertywności można doszukiwać się w wielu, wielu rzeczach... Nieśmiałość, potrzeba akceptacji przez innych, spotkanie się z osobą, która ma siłę perswazji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie chyba splotły razem te trzy wymienione przez Ciebie powody...

      Usuń
  11. Nie wiem, ile masz lat, ale co tydzień to nie jest jeszcze tak źle. Ja ostatnio piję codziennie. Nie, nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że każdego dnia jest jakaś okazja lub znajomi, z którymi się spotykam, właśnie piją, więc częstują. Są to zwykle śmieszne ilości: jedno piwo, dwa kieliszki, czasem nawet tylko kilka łyków, ale sam fakt, że taki problem istnieje... No nie da się ukryć.
    Wiesz, jeżeli sobie z tym nie radzisz, porozmawiaj z kimś bliskim, starszym.
    Pamiętaj, niczego nie musisz, co najwyżej możesz chcieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie też to tak wygląda, że po prostu inni piją, częstują i ja z tego korzystam. nikt mnie do tego nie zmusza, ale według mnie zrobił się z tego problem, gdyż zaczęłam przyzwyczajać się do alkoholu pitego co tydzień, a to źle. dlatego postanowiłam to jak najszybciej zmienić.

      Usuń
  12. Nie powinnaś, ale musisz nauczyć się asertywności. Jeżeli nie masz ochoty na picie, to wyjaśnij to swoim przyjaciołom. Mnie podtrzymuje na duchu mój idol i mentor za razem, który jest "straightedge", czyli nie pije, nie pali, nie bierze narkotyków. Jest bardzo asertywny i inspiruje mnie do bycia taką. I wiesz co? Idzie mi świetnie. Ty też powinnaś spróbować, wbrew pozorom to nie takie trudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, muszę po prostu nauczyć się odmawiać, gdy inni mi coś proponują. w ten weekend mi się udało, zobaczymy, jak będzie w następne.

      Usuń
  13. O problemach alkoholowych mogę powiedzieć ci sporo. Przede wszystkim: jedno piwo dziennie przez dłuższy czas to już nałóg. Rodzic namawiający dziecko do picia - nic złego, ale oczywiście do pewnych granic. Kiedy byłam niepełnoletnia mama podsuwała mi od czasu do czasu coś procentowego, ale nie za często. Poza tym, jak sama mawia, mam skłonności do popadnięcia w alkoholizm, bo mój ojciec jest alkoholikiem (a zaczęło się od jednego piwa dziennie), a mama lubi dobrą whisky.
    Jeśli nie chcesz pić, a boisz się odmówić, zawsze możesz udawać, że pijesz. Może to nie to samo, ale przecież jeśli wszyscy będą pijani, i tak nikt się nie zorientuje, że ty jesteś trzeźwa. :p

    OdpowiedzUsuń
  14. u mnie było raz/dwa razy na tydzień, ale to też mogło przerodzić się w częstsze picie, dlatego wolałam coś z tym zrobić, zanim się rozwinie i będzie problem. w mojej rodzinie też nie stroni się od alkoholu raczej, dlatego również mam jakieś skłonności, by sobie wypić. myślę, że nie będę musiała udawać i ludzie po prostu zrozumieją, że chcę to ograniczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo znajdziesz inne towarzystwo, które nie będzie potrzebowało używek, żeby się bawić. Kiedy jestem z moimi przyjaciółmi, nie muszę nic pić, żeby być na haju :P Ja w przeciwieństwie do większości wolę wypić w domu, niż gdzieś na imprezie, a potem stracić kontrolę... Dlatego poza domem praktycznie nie piję.

      Usuń
    2. W sumie rozsądnie, że w domu, przynajmniej nie musisz się martwić, że zrobisz coś, czego nie powinnaś. Moi znajomi jak się okazało też nie mają nic przeciwko mojej cześciowej "abstynencji" :)

      Usuń