28 października 2012

013. 7 faktów o mnie.

Zostałam ostatnio nominowana do Versatile Blogger Award. Za zaproszenie do tej zabawy bardzo dziękuję: Urodzonemu W Grudniu, Fox'owi oraz Lorkowej. No to zaczynamy.

ZASADY:
- nominować 15 blogów do wyróżnienia
- poinformować wybrańców o wyróżnieniu
- zdradzić 7 faktów o sobie
-  podziękować za nominację
- zawiesić nagrodę na swoim blogu

1. Uwielbiam żużel (dla tych, którzy się nie orientują – sport, w którym mężczyźni jeżdżą na motorach po owalnym torze). Miłością do tej dyscypliny zaraził mnie dziadek, który zabierał mnie na rozgrywki żużlowe gdy byłam małą dziewczynką. Od tamtego czasu kibicuję drużynie Unia Leszno i staram się oglądać wszystkie mecze, czy to w telewizji, czy z trybun stadionu.


2. Jestem okropną bałaganiarą. Lubię, gdy w domu jest porządek, ale moje lenistwo zazwyczaj nie pozwala mi sprawić, by wokół panował jako taki ład. Wszystkie fotele przyozdobione są moimi ubraniami, na stole i biurku walają się jakieś kartki, zeszyty, gazety, a na półkach mnóstwo kurzu. Krótko mówiąc masakra.
     
  3.Jestem jedynaczką, choć mam nadzieję, że nie rozpuszczoną. Rodzice chcieli mieć więcej dzieci, ale niestety wyszło, jak wyszło i zostałam tylko ja. Czasem jest trochę nudno w domu, gdy nie ma towarzystwa do rozmów, ale można się przyzwyczaić.


4. Namiętnie zbieram pocztówki, mam ich już całkiem sporą kolekcję. Są to kartki ze wszystkich miejsc, w których kiedykolwiek byłam, lub w których byli moi znajomi/rodzina. Lubię je przeglądać wspominając sobie dawne wycieczki i wyjazdy. Z każdej podróży mam także sporo zdjęć, z których przynajmniej część staram się wywoływać. Lubię mieć fotografie w albumach, nie tylko na komputerze.



  5. Kocham książki. Niestety, w czasie roku szkolnego mam dużo mniej czasu, by poświęcić im chwilę, ale mimo to staram się coś czytać. Najchętniej sięgam po reportaże i książki podróżnicze, fantastyczno-przygodowe, a ostatnio historyczne, tak w ramach przygotowań do matury. Przyjemnie czytało mi się także niektóre lektury szkolne, ale przez kilka po prostu nie mogłam przebrnąć.


   6. Uwielbiam oglądać filmy. Nieważne, czy wybiorę się do kina, czy zostanę przed skromnym, domowym telewizorem, lubię od czasu do czasu poświęcić chwilę na dobrą produkcję. Chętnie decyduję się na komedie, filmy przygodowe, czasem wojenne, sporadycznie jakieś dramaty (lubię się powzruszać). Bardzo często oglądam także bajki, z których chyba nigdy nie wyrosnę. Nie znoszę za to horrorów, po których nie mogę spać :P

  7. Boję się pająków, można nawet powiedzieć, że boję się przeraźliwie. Od zawsze wzbudzały we mnie strach i obrzydzenie i w chwili obecnej na sam widok pająka wpadam w panikę. Jak na złość latem wokół mojego domu gromadzi się ich całkiem sporo. Z tego względu raczej rzadko przebywam na moim podwórku, boję się bliskiego spotkania z którymś z nich.


Cóż, to chyba tyle. Większość bloggerów (może nawet wszyscy), których znam, brała już udział w tej zabawie, a zatem ciężko mi kogokolwiek nominować. Zapraszam więc każdego, kto ma ochotę powiedzieć innym 7 rzeczy o sobie. 

+ Na koniec coś miłego dla ucha.

++ Niezwykle ucieszył mnie fakt, że ziemek po długiej nieobecności powrócił wreszcie z kolejną notką :) Taka tam mała reklama.

25 października 2012

012. Romantyk.

Nigdy nie pomyślałabym, że szkoła zainspiruje mnie do notki, a tu proszę. Bardzo spodobał mi się pewien utwór z zadania domowego na język polski. Tekst, który przyszło mi opracować, czytałam z przyjemnością. Być może dlatego, że zawsze zauroczały mnie przeróżne miłosne dialogi/historie. Podejrzewam, że część osób już się spotkała z tym wierszem. Mnie również wydał się on znajomy. Cóż, nie przedłużam, przytoczę go tutaj w całości.

Rozmowa liryczna, Konstanty Ildefons Gałczyński

- Powiedz mi jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.

Niezły romantyk z tego Gałczyńskiego. Czytając jego utwór stwierdzam, iż właśnie takiego mężczyzny potrzebuję. Chcę, aby kochał mnie bez względu na wszystko, obojętnie od sytuacji, mojego nastroju, wyglądu, miejsca, czasu. W chwilach zwyczajnych i tych niecodziennych. Rano, wieczorem, w nocy. Gdy jestem smutna i gdy się śmieję, gdy marudzę i jestem zła na wszystko, gdy popełniam błędy. W podróży, w domu, na spacerze. Za każdym razem, tak samo, nigdy mniej. To trochę miłość jak z bajki, ale w moim przekonaniu takie uczucie jest jak najbardziej realne. Przekonuję się o tym codziennie, od prawie dwóch lat ;) Życzę wam wszystkim, abyście również zaznali takiego uczucia.

Jak o miłości, to o miłości.

16 października 2012

011. Rutyna to zło.

Każdy mój dzień wygląda tak samo. Wstaję rano, godzina 6.00. Do pociągu pozostało sporo czasu, zatem mogę jeszcze poleżeć przez moment. Nie mogę jakoś wywlec się z ciepłego łóżeczka, więc ten moment trwa zazwyczaj do 6.25 kiedy to z przerażeniem stwierdzam, że spóźnię się do szkoły. Wskakuję w kapcie, biorę pierwsze lepsze ubrania z szafy i ruszam do łazienki. Tam spędzam 15 minut wykonując poranną toaletę, z pełnym rezygnacji spojrzeniem patrzę w lustro, po czym pędzę do kuchni. Szybkie śniadanko w postaci kanapki z szynką, herbatka oraz tran (na odporność; nie wierzyłam w jego skuteczność, ale o dziwo jeszcze nie zachorowałam od kiedy go łykam). Godzina 6.45 wychodzę na pociąg. Nie spieszę się, rano zazwyczaj po prostu nie mam na to siły i energii. Docieram do szkoły, gdzie spędzam 7 godzin nudząc się lub wysilając umysł (w zależności od lekcji). Wracam do domu, gdzie czeka na mnie obiad. Następnie kilka godzin nic-nie-robienia i słodkiego lenistwa spędzonego przed telewizorem lub komputerem (jestem zła na siebie, że tyle czasu na tym tracę). Wieczorem zabieram się za lekcje, ewnetualnie naukę na następny dzień. Dochodzi godzina 22.00, powoli zbieram się do spania. Na tym koniec. Z małymi wyjątkami wszystkie dni wyglądają bardzo podobnie. Od początku października poświęcam kilka godzin tygodniowo na naukę jazdy, ale to jedyna innowacja jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu. Reszta pozostaje bez zmian, co zaczyna być cholernie frustrujące. W żadnym kierunku się nie rozwijam, utknęłam w miejscu i nie potrafię nic z tym zrobić, nie umiem ruszyć na przód. Nuda wtargnęła do mojego życia z impetem, a ja nie mogę zmienić przyzwyczajeń i po prostu się jej poddaję. Skąd brać motywację do działania? Jak pozbyć się rutyny? Jak znaleźć chęci, by odstawić komputer i zająć się czymś bardziej produktywnym? Te pytania chwilowo pozostają dla mnie bez odpowiedzi.

Post niezbyt radosny, choć wbrew pozorom mój humor jest całkiem dobry. Po prostu doszłam do wniosku, że denerwuje mnie taki stan rzeczy i w związku z tym muszę sobie trochę ponarzekać i pomarudzić. Obiecuję następnym razem nieco więcej optymizmu. Tymczasem życzcie mi powodzenia na jazdach, abym nie skasowała nikogo po drodze ;)

A na koniec coś miłego dla ucha.
Elvis Presley - Jailhouse Rock