14 sierpnia 2013

031. Trochę o Karpaczu.

Śnieżka w całej okazałości, możecie podziwiać ;)

Jaka jest recepta na udany wyjazd? Cóż, chyba przede wszystkim potrzebne jest dobre towarzystwo. Pod tym względem te cztery dni w Karpaczu chyba nie mogły być lepsze. Jeśli masz przy sobie kogoś, z kim przejdziesz pół miasta w poszukiwaniu wykreślanek, kto zrobi ci gorącą herbatę, gdy żołądek odmówi posłuszeństwa i kto zaskoczy cię kwiatami w najmniej oczekiwanym momencie, to zdecydowanie nie możesz narzekać. Miejsce również dobraliśmy znakomicie, biorąc pod uwagę fakt, jak wielką miłością darzę góry. Pogoda? Było słonecznie, choć nie upalnie, zatem mieliśmy idealne warunki do pieszych wędrówek. Krótko mówiąc cały wypad oceniam bardzo pozytywnie, były to jedne z najlepszych wakacji w moim życiu. Tymczasem po powrocie do domu odnowiłam mój stały rytm dnia. Wolne chwile spędzam leniwie, leżąc przed telewizorem lub czytając książki, które znów zaczęłam pochłaniać w ogromnych ilościach. Aktualnie przerzuciłam się na literaturę francuską - tak w ramach oswajania się ze studiami. Co prawda pozostało mi jeszcze półtora miesiąca wolnego, ale podejrzewam, że ten czas zleci mi w zastraszającym tempie i ani się obejrzę, a na dobre zacznę studenckie życie. Z jednej strony się cieszę, z drugiej mam sporo obaw, ale teraz nie zamierzam się tym wszystkim przejmować. Planuję za to rozpoczęcie bardziej aktywnego trybu życia. Póki co skończyło się na 30 minutach ćwiczeń z Ewą Chodakowską, które wycisnęły ze mnie siódme poty. Ten cały sport to chyba nie moja bajka, zważywszy na to, że jestem urodzonym leniem. Na wysiłek z panią Ewą nie mam siły, ale może dam radę wykrzesać z siebie choć trochę energii, by pojeździć rowerem po okolicy. Pogoda cały czas mnie do tego zachęca, więc chyba się skuszę. 

Na zakończenie miły akcent muzyczny. Coeur de Pirate - Place de la république