Sporo się dzieje. Właściwie cała trzecia klasa liceum to nieustanna gonitwa, mnóstwo obowiązków, dużo nowych rzeczy. Szkoda tylko, że czasu na to wszystko tak mało.
Słucham sobie TEGO, co nastraja mnie dość melancholijnie, ale nie ma we mnie smutku, tylko jakiś taki spokój. Mimo iż terminy gonią, a ja nadal nie ruszyłam z miejsca. Mimo iż widzę wokoło cierpienie, nieszczęśliwe miłości, problemy, którym chciałabym zaradzić, ale nie mogę i nie potrafię. Mimo iż jest tyle niewiadomych, rzeczy niepewnych. Odczuwam jakąś dziwną ulgę. Mam wrażenie, że choćby nie wiem jak ciężko było, ze wszystkim sobie poradzę. Każdy kłopot jest przejściowy, wszystkie kiedyś miną i zastąpią je rzeczy miłe, lepsze. Gdyby życie zawsze było takie różowe, chyba byłoby trochę nudno, czyż nie?
Jutro idę do "specjalisty", czyli szkolnego psychologa, aby zasięgnąć rady w sprawie dalszego życia zawodowego. Nadal bowiem nie zdecydowałam się na żadne konkretne studia i chyba potrzebuję pomocy, żeby wreszcie ustalić coś konkretniej. Za jakieś trzy tygodnie czeka mnie kolejny egzamin na prawo jazdy, co znaczy, że w międzyczasie po raz drugi mi się nie poszczęściło. Plac mnie chyba polubił ;) Myślę, że powinnam przestać nastawiać się na cokolwiek i iść na żywioł, coby przynajmniej zaoszczędzić trochę nerwów. I tak stracę ich sporo w maju. Tymczasem jestem w trakcie realizowania mojego postanowienia na Wielki Post. Zdecydowałam się mniej czasu spędzać przed komputerem, a częściej poświęcać go książkom. Wprawdzie fakt pisania przeze mnie notki raczej na to nie wskazuje, ale muszę przyznać, że naprawdę udaje mi się dotrzymywać postanowienia. To jeden z niewielu przypadków, gdy mój zapał nie pozostał słomiany. Cieszmy się i radujmy!
Choćbym nie wiem jak bardzo uwielbiała zimę (uwierzcie, że lubię), to chyba potrzeba mi wiosny. Słońce, lekki wiatr i zieleń powinny przynieść upragnioną wenę i energię do pracy.
Kuzynka namówiła mnie na zabawę z plasteliną. Poznajcie Balbinę. Ta daaaam! |