28 lipca 2015

033. Wielki powrót.


Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że jeszcze tu wrócę. Blog pozostawał w zapomnieniu przez ostatnie 1,5 roku i w zasadzie już pogodziłam się z faktem, że ta wspaniała przygoda dobiegła końca. Strona jednak ciągle istniała -  chyba nie odważyłam się jej usunąć, podświadomie mając nadzieję na przyszły powrót. I oto stało się! Nadeszła wiekopomna chwila, kiedy to wznawiam coś, co zaczęłam dawno temu i ostatnio mocno zaniedbałam. Nadal się zastanawiam, na ile sensowne jest angażowanie się w świat blogów po raz kolejny. Ostatecznie wniosek jest jeden - nie potrafię nie pisać. Poetka ze mnie marna, opowiadania czy wręcz powieści to dla mnie (jeszcze) zbyt wielkie wyzwanie, za to blog wydaje się idealną formą na zrealizowanie tej potrzeby. Przyznaję, że podczas mojej nieobecności nie byłam całkowicie bezczynna - pewien blog istniał, spełniał jednak nieco inną funkcję. Stale publikowałam moje zapiski, lecz tym razem po angielsku, wykonując jedno z zadań potrzebnych do zaliczenia lektoratu. Z początku traktowałam to jako obowiązek, jednak z biegiem czasu prowadzenie angielskiego bloga stało się dla mnie ogromną przyjemnością. Wraz z zakończeniem roku akademickiego zadanie dobiegło końca, a ja zdałam sobie sprawę, że wcale mnie to nie cieszy. Radość pisania miała zniknąć bezpowrotnie? Niedoczekanie! Po głębszych przemyśleniach postanowiłam wrócić tutaj. Kto by pomyślał, że zajęcia na studiach naprawdę potrafią inspirować? Oczywiście, nie jestem pewna, na ile to powtórne blogowanie wypali. Chwilowo zapał jest ogromny, a co będzie dalej? Czas pokaże.

Przeglądając poprzednie posty doszłam do wniosku, że warto pozostać przy takim charakterze strony, jaki istniał tu przez lata. W związku z powyższym, nie ma notki bez piosenki: Happysad - Bez znieczulenia