31 maja 2013

028. Mały kryzys.


Chyba zaczynam wariować. Tak, zdecydowanie jest źle. Codzienne objadanie się czekoladą, połączoną z bitą śmietaną oraz słuchanie dołujących piosenek nie wskazuje na nic dobrego. Trzeba otwarcie przyznać, że nie jestem obecnie w szczytowej formie. Ostatnie tygodnie były jednym z najbardziej zaskakujących i zarazem jednym z najsmutniejszych okresów w moim życiu. Zostałam przytłoczona przez ogrom różnych sytuacji, z którymi nie potrafię sobie poradzić, a jednocześnie straciłam już nadzieję na uzyskanie wsparcia z zewnątrz. Zauważam popełnione przeze mnie błędy, żałuję wielu słów i zdarzeń, do których doprowadziłam. Z przykrością wspominam fakt, że swoim postępowaniem wielokrotnie zraniłam bliskie mi osoby. However, z każdym dniem uświadamiam sobie również, że to wszystko już minęło, jest poza mną. Doskonale wiem, że rozpamiętywanie przeszłości niczego nie zmieni, skutkiem tego jest jedynie wzrost nerwowości i nadmierne wydzielanie łez. Teraz liczy się przyszłość, która stoi pod wielkim znakiem zapytania. Mogę wpłynąć na to, jaki przybierze kształt, jednak w tej chwili wciąż nie jestem w stanie zdefiniować, co będzie dla mnie najlepsze i do czego powinnam dążyć. Zawsze mówiono mi, że w trudnych chwilach należy słuchać głosu serca. Tylko nikt nie powiedział, co zrobić, gdy ono krzyczy jednocześnie z rozpaczy i ze szczęścia.

W całej tej sytuacji mogę wyróżnić jeden pozytywny aspekt - nie pamiętam, kiedy ostatnio pochłaniałam książki w tak zniewalającym tempie. Cóż, ucieczka w świat literatury wydaje się całkiem sensownym rozwiązaniem. Jak dotychczas okazywało się ono dość skuteczne, zdecydowanie bardziej niż wciskanie w siebie dwóch czekolad dziennie. 

Idealne na dekadentyzm. Myslovitz - Bar Mleczny Korova

11 maja 2013

027. Wszystko kręci się wokół matury.

Matury to zdecydowanie jeden z najdziwniejszych okresów, jakie przeżyłam dotychczas. Od kilku egzaminów zależy całe moje przyszłe życie. Zamierzam podjąć studia, a to przecież wiąże się z poznaniem nowych ludzi, którzy prawdopodobnie kompletnie odmienią moje dotychczasowe spojrzenie na świat. Kto wie, może poznam dziewczynę, która uświadomi mi, że jednak jestem lesbijką i pragnę z nią spędzić resztę swoich dni. A może w ogóle nie dostanę się na uczelnię i zacznę rozwijać się zawodowo, jako "człowiek od rozstawiania towaru na półkach" w znanej sieci sklepów na "B". Tam będę doskonalić siebie układając produkty alfabetycznie lub według kolorów opakowań. W ostateczności pojadę do Międzyzdrojów, mając wszystko w głębokim poważaniu i tam będę realizować się w rysowaniu karykatur turystów na molo, co sprawi, że rozwinę swoją kreatywność i być może znów powrócę do pomysłu zostania projektantem mody. Te słowa nie mają większego znaczenia, czy sensu, ale wcale się sobie nie dziwię - o 1. w nocy mózg nie funkcjonuje już na pełnych obrotach. Chyba po prostu chodzi mi o to, że moja przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Wkraczam w kolejny etap i po części już teraz wpłynę na to, jaki on będzie. Ważniejsze egzaminy mam już za sobą, dlatego mogę zacząć wysnuwać pierwsze wnioski. Przede wszystkim twórcy arkusza z rozszerzonego polskiego pokrzyżowali moje ambitne plany, które dotyczyły nadrobienia punktów, straconych na rozszerzonym angielskim. "Iliada" to nie był szczyt marzeń, jeśli wychodziło się z założenia, że "nie warto powtarzać Starożytności, bo i tak nic z tego nie będzie". Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że członek komisji lubi barwne opowiadania o wszystkim i niczym. Język ojczysty był chyba jedynym przedmiotem, który na maturze lekko zepsuł mi nastrój. Pozostałe egzaminy okazały się naprawdę przyjemne, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Żałuję, że dopiero pod koniec czerwca dowiem się, co z nich wynikło. Do tego czasu jestem zmuszona tkwić we frustrującej niepewności.

Paradoksalnie, ostatnimi czasy wszystko staje się ciekawsze od nauki. Powinnam powtarzać materiał, a tymczasem spędzam wolne chwile pobijając rekordy w saperze, oglądając How I met your mother i opróżniając lodówkę z całej zawartości. Słabo widzę zbliżającą się wielkimi krokami rozszerzoną historię, oj słabo.

Dobry rock nie jest zły! Metallica - Fade to black