Chyba zaczynam wariować. Tak, zdecydowanie jest źle. Codzienne objadanie się czekoladą, połączoną z bitą śmietaną oraz słuchanie dołujących piosenek nie wskazuje na nic dobrego. Trzeba otwarcie przyznać, że nie jestem obecnie w szczytowej formie. Ostatnie tygodnie były jednym z najbardziej zaskakujących i zarazem jednym z najsmutniejszych okresów w moim życiu. Zostałam przytłoczona przez ogrom różnych sytuacji, z którymi nie potrafię sobie poradzić, a jednocześnie straciłam już nadzieję na uzyskanie wsparcia z zewnątrz. Zauważam popełnione przeze mnie błędy, żałuję wielu słów i zdarzeń, do których doprowadziłam. Z przykrością wspominam fakt, że swoim postępowaniem wielokrotnie zraniłam bliskie mi osoby. However, z każdym dniem uświadamiam sobie również, że to wszystko już minęło, jest poza mną. Doskonale wiem, że rozpamiętywanie przeszłości niczego nie zmieni, skutkiem tego jest jedynie wzrost nerwowości i nadmierne wydzielanie łez. Teraz liczy się przyszłość, która stoi pod wielkim znakiem zapytania. Mogę wpłynąć na to, jaki przybierze kształt, jednak w tej chwili wciąż nie jestem w stanie zdefiniować, co będzie dla mnie najlepsze i do czego powinnam dążyć. Zawsze mówiono mi, że w trudnych chwilach należy słuchać głosu serca. Tylko nikt nie powiedział, co zrobić, gdy ono krzyczy jednocześnie z rozpaczy i ze szczęścia.
W całej tej sytuacji mogę wyróżnić jeden pozytywny aspekt - nie pamiętam, kiedy ostatnio pochłaniałam książki w tak zniewalającym tempie. Cóż, ucieczka w świat literatury wydaje się całkiem sensownym rozwiązaniem. Jak dotychczas okazywało się ono dość skuteczne, zdecydowanie bardziej niż wciskanie w siebie dwóch czekolad dziennie.
Idealne na dekadentyzm. Myslovitz - Bar Mleczny Korova