10 lipca 2018

050. Przeszłość, przyszłość, teraźniejszość.

W zasadzie nie wiem, od czego zacząć. Doszłam do wniosku, że ja i mój blog to klasyczny przykład love-hate relationship. Z jednej strony potrafię rzucić to wszystko w cholerę na ponad rok. Z drugiej jednak strony nie mam serca tego bloga usunąć, bo wiem, że w końcu tutaj wrócę. I rzeczywiście -  oto jestem! Tym razem chyba padłam ofiarą wakacyjnej nudy i pod wpływem impulsu postanowiłam dać znać, że żyję. Prawdopodobnie powinnam jakoś podsumować te minione miesiące, wspomnieć o tym, co było przyjemne, a co mniej, co nowego odkryłam, czego doświadczyłam, kogo spotkałam, jak spędzałam czas, czego żałuję. Powiem jednak krótko: 


Był to ciekawy czas, pełen nowych wyzwań, a także zawierania znajomości (co miało związek głównie z rozpoczęciem innych studiów), ale nie czuję potrzeby przeprowadzania dogłębnej analizy tych wydarzeń. Czekają na mnie kolejne doświadczenia i to na nich wolałabym się teraz skupić. Podjęcie stażu, wakacyjne wypady oraz ostatni rok nauki na uniwersytecie - tak przedstawia się mój plan na najbliższe miesiące. Oczywiście wolny czas zamierzam też poświęcać na czytanie (dzień bez książki dniem straconym, czyż nie?), oglądanie seriali oraz sport. Tak, tak, wzrok was nie myli - SPORT. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale już od dłuższego czasu regularnie biegam, spaceruję, pływam, jeżdżę na rowerze, a także uprawiam jogę. Jestem żywym dowodem na to, że nawet największy leń może pokochać aktywność fizyczną. Oczywiście jest to aktywność umiarkowana, amatorska, mająca na celu głównie delikatne rozruszanie mięśni i dotlenienie organizmu. Lekki wysiłek nie oznacza jednak znikomych efektów, gdyż skutki uprawiania sportu zauważyłam prawie od razu - mam więcej energii na co dzień, lepiej śpię i nie odczuwam już tych uporczywych bóli w kręgosłupie, spowodowanych bezustannym siedzeniem przed biurkiem. 


Tym pozytywnym spostrzeżeniem kończę niniejszy spontaniczny post. Co będzie dalej? Czas pokaże. A teraz niech tradycji stanie się zadość: mamy randomową notkę po rocznej nieobecności, są gify, więc czas na piosenkę. Dziś zarzucam starociami: Pixies - Where is my mind

7 komentarzy:

  1. ja od bloga musiałam parę razy odpocząć, ale i zawsze wracałam do siebie. Ciężko odejść na stałe :)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, niełatwo jest zrezygnować tak definitywnie. może to i dobrze :D

      Usuń
  2. Chyba każdy bloger miewa takie momenty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem o czym piszesz. Miałam to samo.
    Mój blog.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak miło Cię znowu czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cała przyjemność po mojej stronie! :D miło było tu wrócić

      Usuń