7 grudnia 2013

033. Relacja z huraganu.

Znowu wracam do staroci. ♫ Guns N' Roses - Don't cry 

Jak widać doszło do tego, że nasz kochany Ksawery przywiał mnie na bloga po prawie dwumiesięcznej przerwie. Jeszcze parę godzin temu ten post właściwie nie mógłby powstać - od wczorajszego popołudnia moja wioska oraz kilka sąsiednich borykało się z brakiem prądu. Jeśli chodzi o huraganowe konsekwencje, to właśnie ta wyżej wspomniana była dla mnie najbardziej uciążliwa ze wszystkich. Cóż bowiem można robić w ciemnym, "wyciszonym" domu, siedząc w pokoju oświetlonym jedynie przez świeczki? Dopiero w takich chwilach ludzie zdają sobie sprawę, jak bardzo są uzależnieni od elektryczności. Ograniczenie dostępu do niej potrafi wprowadzić w naszym codziennym życiu spory zamęt. Oczywiście Ksawery spowodował także wiele innych utrudnień. W zasadzie miałam trochę szczęścia - akurat moje pociągi kursowały z naprawdę niewielkimi, bo ok. 30-minutowymi opóźnieniami. Z relacji znajomych wiem, że na trasie w innych godzinach bywało dużo gorzej. Za to zaraz po wyjściu z pociągu miałam okazję przekonać się, jak wygląda jazda samochodem bez dodawania gazu. Razem z tatą dosłownie ześlizgnęliśmy się pod sam dom, jezdnia była całkowicie skuta lodem. Serdecznie współczuję osobom, które w takich warunkach były zmuszone podróżować na znaczne odległości. Nie wspominam już nawet o pieszych, przemierzających ulice w czasie wczorajszej zamieci śnieżnej. Szłam zmoknięta i przemarznięta, ledwo utrzymując równowagę, także nie polecam. 

Reasumując - ominęły mnie wszelkie niebezpieczne sytuacje, więc huragan nie dotknął mnie jakoś szczególnie mocno, lecz mimo to zdążył nieco uprzykrzyć mi życie i sprawić, że weekend nie był i nie jest tak przyjemny, jak mógłby być. Czyżbym znów marudziła? Pod tym względem chyba nigdy się nie zmienię. 

A co mi tam, przyda się jakiś uroczy akcent na koniec.
Kiedyś koniecznie muszę sobie sprawić takiego mopsa <3

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą w stu procentach - ludzie praktycznie nie są w stanie funkcjonować dłuższy czas bez prądu.
    Całe szczęście ja nie musiałam wychodzić z domu, kiedy szalał Ksawery. Miło było go oglądać przez okno. :P A mojej mamie akurat tego dnia hamulce w samochodzie poszły. To cud, że jakoś dojechała do domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. A u mnie było całkiem spokojnie. Urocze psiaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mojej ulicy też nie było prądu ale na całe szczęście nie świeciły tylko latarnie przy drodze bo kable od domów pozostały nienaruszone :)

    taka-se-nazwa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń