5 sierpnia 2015

034. Work hard, play hard.

Niejednokrotnie planowałam znaleźć sobie jakieś wakacyjne zajęcie, aby zarobić parę groszy na ewentualny wyjazd lub inne przyjemności (książki, duuuuuuuuużo książek). W poprzednich latach generalnie niewiele z tych planów wyszło i ostatecznie kończyłam na, jakże ambitnym, zbiorze owoców lub w ogóle darowałam sobie jakąkolwiek działalność (tak, jestem leniem). W tym roku, po raz pierwszy od 20 lat, udało mi się zorganizować coś na poważnie i wakacyjna praca Klaudii stała się faktem. Produkcja i kontrola jakości nie należą do szczytu moich marzeń, ale jest to względnie satysfakcjonujące, TYMCZASOWE zajęcie. Oczywiście, począwszy od pierwszego dnia, codziennie poznaję kolejne trudy i znoje tej sytuacji. Jestem wykończona zarówno fizycznie, jak i psychicznie (kierownik-cwaniaczek) i z rosnącą niecierpliwością odliczam dni do zakończenia umowy. Na chwilę obecną przed każdym wyjściem na autobus wyglądam mniej więcej tak:

Naprawdę muszę?
Pocieszam się faktem, że pozostało mi już naprawdę niewiele dni harówki, a każdy z nich przybliża mnie do upragnionego wypoczynku. Podejrzewam również, że pensja na koncie zmyje większość nieprzyjemnych wrażeń związanych z tą pracą ;). 

Nadal w happysad'owym nastroju. Happysad - Ciepło/zimno

28 komentarzy:

  1. Sama nie mam takich doświadczeń, ale moja koleżanka pracowała w lipcu na podobnym stanowisku co Ty i była równie zdegustowana tą pracą :D Po miesiącu miała serdecznie dosyć, mówiła, że nie wyobraża sobie ludzi, którzy pracują w takim miejscu całymi latami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, szczerze podziwiam ludzi, którzy pracują w takich miejscach na stałe, ja bym nie dała rady...

      Usuń
  2. Kurcze, ja planuję wziąć sobie jakąś małą robótkę na wrzesień, ale nie wiem, czy sobie coś wybiorę. Chociaż gdzieś tam kręci mi się myśl, żeby wziąć obojętne coś, byleby trochę pieniędzy wpadło. Ale kurde, nie umiem się ogarnąć :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieniądze zawsze się przydadzą, ale to prawda, ciężko się ogarnąć i zmobilizować z tym szukaniem pracy, wiem z doświadczenia ;D

      Usuń
    2. Jeszcze jak mi ciągle ludzie mówią tam nie idź, tam nie idź, jeszcze gdzie indziej też nie idź, to już w ogóle nie ma gdzie iść :D

      Usuń
    3. Haha, dokładnie, jak się człowiek nasłucha takich opinii to nic dziwnego, że się zniechęca :D

      Usuń
    4. Dokładnie, właśnie dzisiaj zrezygnowałam z jednej pracy, po tym, co mi napisali o warunkach i tak dalej. Chyba nie będę mówiła ludziom, o jaką pracę się staram.

      Usuń
    5. Brzmi nieciekawie :< Może jeszcze uda Ci się znaleźć coś innego, trzymam kciuki!

      Usuń
    6. Niestety ;) Nie tracę nadziei, dzięki :)

      Usuń
  3. Też myślałam o pracy na wakacje, ale zrozumiałam, że wysyłanie CV, rozmowy kwalifikacyjne i takie inne rzeczy mnie po prostu przerastają... Możliwe, że w roku szkolnym złapię korki, chociaż nie wiem, czy chcę tak tracić godziny życia w klasie maturalnej... Lecz gdy napiszę maturę od razu rzucam się do szukania roboty, żeby mieć kasę na studia i prawo jazdy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawko bardzo przydatna rzecz, więc zarabiaj koniecznie i zdawaj! A póki co powodzenia w klasie maturalnej, nudzić się nie będziesz ;)

      Usuń
  4. U mnie zwykle to planowanie kończy sie na pojawieniu pomysłu w głowie i do realizacji nigdy nie doszło. Za rok matura, może po niej zdecyduję się na wakacyjne zajęcie. Póki co, z tych korzystam jak najlepiej mogę, bo w końcu mam z kim je spędzać i pogoda jest idealna, więc czemu nie :) Mam nadzieję, że te dni miną ci błyskawicznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dotychczas miałam tak samo - dużo planów, mało działań :P

      Usuń
  5. Praca na produkcji jest okropna. Pracuję w przemyśle cukierniczym i aż mi się niedobrze robi na myśl, że miałabym tam wrócić (nie wrócę!). To nie jest praca, tylko kołchoz. Codzienne dwunastki, brak dni wolnych. W efekcie tego miałam przepracowanych 36 dni w miesiącu mających dni 31. Taka magia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholerka, niezbyt mi się podoba taka magia...

      Usuń
  6. Przy wypłacie tylko pięknie to wychodziło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsza praca zazwyczaj daje w kość i szczytem ambicji nie jest. Możesz być jednak dumna, bo sama sobie ją wyhaczyłaś, zawsze to doświadczenie oraz krok tej "prawdziwej dorosłości". Coby nie było, że gadam jak zgred: po wypłacie zaszalej, zgodnie z tytułem posta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zaszaleję na pewno, nie po to był ten cały wysiłek, żeby teraz nie wykorzystać nagrody :D

      Usuń
    2. Jakieś konkretne plany poza wydatkami książkowymi? :>

      Usuń
    3. Większość pieniędzy pewnie przeznaczę na jakiś wyjazd we wrześniu, to jest główny powód, dla którego w ogóle poszłam do pracy :)

      Usuń
  8. Myślę, że lekko przesadzasz :) Oczywiście nie znam Twojej sytuacji w tej pracy, ale chyba nie może być aż tak źle! Mój chłopak haruje na budowie całe dnie (10 godzin) deszcz nie deszcz, upał nie upał i nawet przy 40 stopniach nie narzeka ;) A płaca też nie najlepsza :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję chłopakowi, bo harówka na budowie to nie jest łatwa sprawa, ale to nie znaczy, że ja przy 8 godzinach pracy fizycznej na gorącej hali nie mogę czuć się zmęczona i zniechęcona :P

      Usuń
  9. Miałam iść do pracy, ale ostatecznie kawiarnia nie zdążyła się otworzyć i jestem z tego powodu bardzo zadowolona :) Nie wyobrażam sobie pracy w takim upale

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh, ja właśnie chciałam znaleźć pracę na wakacje, zaczęłam pracować zaraz po skończeniu 18 lat. W roku szkolnym dawałam korki, a teraz szukałam pracy przy ulotkach. Ale niestety, wszystkim załatwiają robotę rodzice, przez znajomości, kolegów, rodzinę, a ja nie mam niczego z tych rzeczy i muszę radzić sobie sama, co oznacza najczęściej brak pracy i zdołowanie. Oby do roku szkolnego i do korków! Nie lubię zbytnio tej pracy, bo nie cierpię dzieci, ale: praca na słońcu, np. ulotki - 7 zeta, korki w porządnych warunkach - 15-30 zeta. Też za godzinę. ja złapałam takie za 30 i mimo że udzieliłam najwyżej 5 lekcji to już jest coś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korki to w gruncie rzeczy opłacalny interes, chociaż wymaga cierpliwości :D Sama udzielałam korepetycji z angielskiego i przyznam, że nieco podreperowałam budżet. Co do załatwiania pracy przez znajomości - też mnie dobija, że nie mam takich możliwości i do wszystkiego muszę dochodzić sama, ale właściwie, może to i lepiej :)

      Usuń