11 marca 2013

024. "Rozmyślajmy dziś, wierni chrześcijanie..."

Jestem osobą wierzącą, zawsze byłam i pewnie zawsze będę, tak mnie wychowano i taka sytuacja mi odpowiada. W związku z powyższym jestem trochę zaniepokojona własną reakcją na pierwszy dzień szkolnych rekolekcji. Przybył do nas facet, nikomu bliżej nieznany, który opowiedział o swoim życiu i roli, jaką odegrał w nim Jezus Chrystus. Jego świadectwo miało nakłonić nas do refleksji nad własną wiarą. Cóż, mnie nakłoniło, ale chyba nie tak, jak powinno. Zacznijmy od tego, że mężczyzna wydał mi się jakiś mało wiarygodny. Jego historia, mówienie o współżyciu przed ślubem, grzechu pijaństwa, zdradzaniu rodziny i nagłym nawróceniu i opamiętaniu - jasne, takie rzeczy się zdarzają, tyle że w jego ustach brzmiało to chyba zbyt "mistycznie". Nie trafia do mnie gadka, że rzucił palenie akurat w godzinie śmierci Jezusa na krzyżu, poczucie, że dotknął go Stwórca również. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, skoro nie poruszyła mnie jego opowieść. Może nie jestem tak otwarta na wiarę, jak myślałam i źle odczytałam intencje przybysza. Jest też druga opcja - to z facetem jest coś nie w porządku. Moim zdaniem niepotrzebnie doszukuje się jakiś aluzji, ukrytych znaczeń, drugiego dna w sytuacjach, które miały miejsce w jego życiu. Nie zaprzeczam, że Bóg miał wpływ na zmianę jego postępowania. Mam jednak wrażenie, że Ten Najwyższy robi takie rzeczy w sposób nieoczywisty, bez tego wielkiego "Wow!". Sam proces przemiany wewnętrznej za sprawą religii jest w moim przekonaniu możliwy jednak powinien trochę potrwać i to nie ulega dla mnie wątpliwości. Mam mieszane odczucia co do tych całych rekolekcji, gdyż liczyłam, że nauczą mnie czegoś, będą okazją do przemyśleń. Tymczasem trochę się zawiodłam. Może zbyt bardzo dramatyzuję? Poczekajmy do końca, zostały jeszcze dwa dni, jest szansa, że zmienię zdanie. Jutro maturzyści ruszają na jednodniową pielgrzymkę do Częstochowy. Na samą myśl o egzaminach robi mi się słabo, a zatem modlitwa w tej intencji zdecydowanie nie zaszkodzi. Przy okazji warto oddać Matce Boskiej w opiekę mnie, moje autko i egzaminatora, który będzie mnie dręczył za tydzień. Do trzech razy sztuka ponoć, zobaczymy.

Jestem przerażona tymi wywodami powyżej, chyba tracę zmysły.

Co by nie było tak poważnie i drętwo, oto zezowaty Pou.






30 komentarzy:

  1. ...mogę cię uspokoić, do mnie też takie osoby nie przemawiają, wręcz ich nie trawie. Zajeżdża mi to cyrkiem, a rekolekcji unikałem. Sorry nie moje klimaty...

    ...Pou fajny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym cyrkiem się zgodzę, bo też odniosłam takie wrażenie.

      Przyznam, fajny :P

      Usuń
  2. Do mnie zapewne też by ten człowiek nie przemówił, uważam że osoby mocno wierzące specjalnie, na siłę doszukują się we wszystkim, co im się przytrafia w życiu ręki boskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też kiedyś wydawało mi się, że nigdy nie przestanę wierzyć, aż tu nagle bum, przestałam.
    A może właśnie życie jest pełne boskich znaków, tylko my nie potrafimy ich odczytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście różnie może być, nie da rady przewidzieć tego, co będzie w przyszłości.

      Całkiem możliwe. Taka skrajność - doszukujemy się znaków tam, gdzie ich nie ma, albo nie dostrzegamy tych, które są naprawdę.

      Usuń
  4. Zgadzam się z komentarzami wyżej..
    mnie również nagłe nawrócenia nie przekonują a zwłaszcza takie jak opisałaś w swoim wpisie.
    Ja również jestem wierząca ale nie praktykująca (jak to ludzie lubią nazywać). Jeszcze nie trafiłam na księdza który by przekonał mnie swoim kazaniem do swoich racji, a wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja swojego Pou odinstalowałam :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo Ty jesteś taka doczesna! Jak większość ludzi ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie w szkole rekolekcje prowadził ojciec misjonarz murzyn w białej szacie, ojciec Otto :D Był naprawdę świetny! :) Opowiadał o życiu i misjonowaniu w Afryce, uczył nas śpiewać i tańczyć "Jezu jetu mi ta cio, banga ta cio" czy jak to się tam zwie i ogólnie było fajnie :>
    mnie też się zawsze wydawało, że zawsze będą bardzo mocno wierzyć, a w sumie już nie wierzę tak mocno i uważam, że niektóre rzeczy Kościół traktuje zbyt surowo. Generalnie to mi się wydaje, że najważniejsze to jest być dobrym człowiekiem, a skoro podwójnie modlimy się śpiewając to jak ciągle sobie śpiewam "Kum Ba Yah" to to się chyba liczy, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mówienia o sprawach wiary trzeba mieć talent, taka jest prawda. Założę się, że z tego typu rekolekcji wyniosłabym o wiele więcej, niż z tych moich ;)

      Usuń
  8. Ja dawno nie chodzę na rekolekcje, czy do kościoła. Niestety, to też ludzie, a nie aniołowie i według mnie za dużo grzechów i błędów jest w samym kościele. Więc wróciłem do sposobu przodków Abrahama itp. No może bez palenia zwierząt, ale ot tak sobie rozmyślam z panem B.

    Trzymaj się cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół jest wewnętrznie zepsuty i taka jest prawda, bo nie od dziś słyszymy o księżach pedofilach, gejach, łapówkarzach. Tylko Boga za błędy w instytucji Kościoła winić nie można, toteż wierzę, modlę się i staram się być dobrym człowiekiem, choć z różnym skutkiem. W każdym razie do słów duchownych nie przywiązuję aż tak wielkiej wagi.

      Trzymaj się również <3

      Usuń
    2. Wiesz, to że geje, to niech będą, gorzej, jak łamią celibat i zaczynają chędożyć.

      Z drugiej strony celibat jest dla mnie kiepskim pomysłem, ale no cóż, ja kościoła zakładać nowego nie będę, nie na moje nerwy.

      Oczywiście, Boga w to mieszać nie można, bo co on ma biedny zrobić? Przecież tępienie ludzi, choć pewnie świetna zabawa, to jednak nie ładnie tak robić.

      :3

      Usuń
    3. Tu masz rację, póki są grzeczni, to mi wszystko pasuje. Kościół jest jaki jest i niestety my niewiele z tym możemy zrobić.

      Bóg by miał naprawdę niezły fun z tym tępieniem, ale wiadomo, miłosierdzie, dobroć i te sprawy.

      <3

      Usuń
    4. Ta w końcu musi być choć jeden odpowiedzialny na tym świecie.

      Usuń
  9. Ja pewnie też podeszłabym do tego z dystansem. Wierzę w Boga, ale co do świadectwa wiary u innych ludzi, to z tym akurat bywa różnie.

    Ojej, uroczy Pou. Mój oczywiście, nosi tiarę czarodzieja. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dystans to chyba najlepsze wyjście w tej sytuacji.

      Mój Pou przechodził już różne metamorfozy, a tutaj akurat jest wzorowany na moim koledze z klasy :P

      Usuń
  10. 64 lvl :OO mój pou jest na razie na 17, dumnie przebrany za pandę. Że tak się zapytam, czy zeza można kupić? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pou all the time, wszystko lepsze od przygotowań do matury <3 Haha, aby uchwycić zeza trzeba mieć talent (albo po prostu kliknąć aparacik w odpowiednim momencie, gdy wokół niego lata piłka ;d).

      Usuń
  11. Moje rekolekcje mnie nie ruszyły za bardzo... Bardziej oaza na mnie wpływa, ludzie, którzy żyją koło mnie i którzy swoją postawą dają świadectwo, a nie człowiek, którego nikt nie zna... Ludzie uwielbiają doszukiwania się drugiego dna we wszystkim, czego doświadczają, ale go często nie ma :D Tylko jak to wytłumaczyć?
    POU! Miałam 40 któryś level, potem usunęłam i znów zainstalowałam, bo gry mi się podobają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, po co szukać na siłę drugiego dna?

      Te gry są idealnym sposobem na nudę, dlatego nie zamierzam chwilowo usuwać mojego Pou ;P

      Usuń
  12. U mnie rekolekcje nie wiem jak wyglądały w szkole,bo zwyczajnie nie poszłam na nie. Jak miałam wybór patrzeć na osoby,które idą tam tylko po to by lekcji nie mieć, to jednak wolę iść na rekolekcję do kościoła w mojej parafii :)
    uff..na całe szczęście ja prawo jazdy mam już za sobą. w moim przypadku było to 'do 4 razy sztuka' ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście też wolę te parafialne, niż szkolne.

      Zazdroszczę, też chciałabym już mieć spokój z tym prawkiem :D

      Usuń
  13. Próbuję przywołać wiosnę, jeśli nie na zewnątrz, to chociaż na blogu :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja dyplomatycznie to przemilczę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie byłam tego roku na rekolekcjach, choć był to mój rytuał od zawsze. Nie lubię takiej gadaniny księży. Nierealnych przykładów, których ostatnio wysłuchuje mnóstwo na kazaniach. Wolę modlić się w pustym kościele podczas adoracji czy w domu, sama. Tak jest mi lepiej, bez tej całej wystawności, elegancji. Jest prosto i mi dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie Cię rozumiem i również preferuję spokojną modlitwę w samotności, bez rozmachu.

      Usuń
  16. Nie jestem osobą wierzącą, ale słyszałam od znajomych, że na rekolekcjach w mojej szkole był ksiądz, który opowiadał o tym, że musimy poskromić naszą seksualność. Pytał też, skąd mamy pewność czy jesteśmy już kobietami? Jeśli mamy - to tylko dlatego, że ojciec powinien nas wziąć za rękę i uroczyście nam to oznajmić. Troszkę heheszki :)

    OdpowiedzUsuń