Zdaję sobie sprawę, że nikt nawet nie chce myśleć o tym, co rozpoczyna
się wraz z dniem 3 września. Niestety, pora spojrzeć prawdzie w oczy i
stwierdzić, że wakacje dobiegają końca. Te dwa miesiące przeminęły mi z
zabójczą prędkością. Zgodnie z tradycją miałam na lato wiele planów, z których
zrealizowałam może 1/5. Z motywacją u mnie kiepsko i powinnam nad tym wreszcie
popracować. Wracając jednak do wakacji – chciałam jakimś miłym akcentem
zakończyć tegoroczne lato, dlatego postanowiłam wybrać się z pewnym Towarzyszem
na maraton filmowy z Władcą Pierścieni do Multikina. Rzecz miała miejsce w nocy
z wczoraj na dziś i muszę przyznać, że było świetnie! W gruncie rzeczy dopiero
od niedawna mam do czynienia ze światem Śródziemia, ale zauroczył mnie on
właściwie od samego początku. W związku z powyższym maraton bardzo mi się
spodobał. Obawiałam się, czy wytrwam w kinie, wpatrzona w wielki ekran przez 12
(!) godzin. Na szczęście nie miałam z tym większego problemu, pozwoliłam sobie
jedynie na 10 minutową drzemkę w połowie ostatniej części trylogii. W tej
chwili za to dopadają mnie skutki nieprzespanej nocy, bo z każdą chwilą staję
się coraz bardziej zmęczona, otępiała, a na dodatek plecy mnie bolą od tak
długiego siedzenia na średnio wygodnym, kinowym fotelu. Cóż, coś za coś. Jeśli
chodzi o negatywne aspekty wczorajszego wypadu to niestety widzów w naszej sali
dopadła tzw. złośliwość rzeczy martwych – z przyczyn niewiadomych ekran zgasł
trzykrotnie, a sam film został zatrzymany na jakieś 3 minuty z powodu problemów
technicznych. Na szczęście naprawa usterki trwała krótko i znów mogłam emocjonować
się wydarzeniami zajadając się przy tym chipsami. Skoro mowa o jedzeniu – istnieje jakaś
dziwna reguła, że do sali kinowej można wejść jedynie z żywnością i piciem
zakupionym na terenie samego kina. Uczestnicy seansu mają więc możliwość zakupu
Coli za 10 zł lub Popcornu za 15. Zawsze denerwowało mnie takie zdzierstwo, a
zatem w ramach małego buntu przemyciłam w torbie Colę z Biedronki (0,99zł!)
oraz paczkę tanich, niezdrowych, ale jakże smacznych chipsów. Wyrzuty sumienia
spowodowane tym małym oszustwem zniknęły całkowicie, gdy zobaczyłam, jak
większość oglądających zaczęła wyjmować z plecaków i torebek wcześniej zakupione
zapasy jedzenia. A co, nie dajmy się okradać z pieniędzy! Na szczęście nawet
diaboliczne ceny nie zmąciły mojego świetnego humoru, który polepszył się
jeszcze bardziej na samym początku seansu. Obsługa ogłosiła, że trójka
szczęśliwców znajdzie pod swoim fotelem upominki związane z filmem. Jak się
okazało, wśród tej trójki byłam i ja! Nigdy niczego nie wygrałam, mam raczej
marne szczęście, jeśli chodzi o konkursy i tym podobne, a tu proszę. Otrzymałam
grę planszową Hobbit, będę miała zajęcie na długie, jesienno-zimowe wieczory z
rodzinką lub znajomymi :). Cały wypad oceniam bardzo pozytywnie, przede wszystkim ze względu
na świetne filmy i cudowne Towarzystwo. Z pewnością nie był to mój ostatni
filmowy maraton.
Tymczasem zajadam się sernikiem mamy, który wyszedł jej dziś
naprawdę nieziemsko. Pochłonęłam już chyba z 5 kawałków i mimo odgłosów protestu w moim brzuchu nadal mam ochotę na więcej. Oby tylko nie poszło w boczki.
Raczej nie słucham Florence, ale ta piosenka naprawdę mnie zauroczyła.
wcale nie pospałaś?:) ciekawe skąd te problemy z ekranem:P gratuluję prezentu :)
OdpowiedzUsuńZaledwie przez 15 min drzemałam, przez pozostały czas uważnie oglądałam wszystkie filmy :) dziękuję :)
Usuńjuż trzeci raz próbuję skomentować i dupa, no! po raz trzeci wyrażam swój podziw dla wytrwałości przed ekranem:) no i oczywiście zawsze mam własny prowiant, mwahaha! nie ma to jak woda PRIMAVERA za 0.99 zł :D
OdpowiedzUsuńKupując prowiant przed pójściem do kina naprawdę możemy sporo zaoszczędzić, bo na miejscu ceny są diaboliczne ;o
UsuńRzeczywiście fajny akcent na zakończenie wakacji. ;)
OdpowiedzUsuńNie martw się nieprzespaną nocą, na tym świecie są ludzie, którzy nocami pracują, a Ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy xD
Poza tym, jeśli mam być szczera, książki WP są zdecydowanie lepsze, przez filmy nie miałam siły przebrnąć. Chyba bym umarła na tym maratonie. ;p
Książek niestety nie miałam okazji przeczytać, wciąż nie mogę dostać pierwszej części w bibliotece :(
UsuńJa obejrzałam całą serię "Władcy Pierścieni", i nawet przeczytała to... Film jest naprawdę zjawiskowy, ale chyba bym nie wysiedziała 12h w kinie :P
OdpowiedzUsuńJa szczerze mówiąc też obawiałam się, że nie dam rady, ale jakoś się udało wytrwać :P
UsuńTo podziwiam, bo ja nie jestem kinomaniakiem... Wolę książki :).
UsuńNiestety nie mogłam jechać na ten maraton, więc tego dnia (nie w nocy ;>) zrobiłam sobie SWÓJ maraton domowy :) cały dzień w piżamie, opatulona w koce, ze stałym dostępem do jedzenia - z cudowną trylogią w wersji reżyserskiej. Czego więcej chcieć do szczęścia :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej! :) to musiało być bardzo miłe, znaleźć taką niespodziankę pod fotelem :)
Wakacje... ach... za 10 miesięcy kolejne! :) Twoje nawet wcześniej ;)
Maraton w domu też fajna sprawa, przynajmniej siedziałaś sobie komfortowo na kanapie z darmowym jedzeniem ;)
UsuńNiestety zanim wakacje to jeszcze maturka :(
Nigdy nie byłam na takim maratonie, ale chętnie bym się wybrała. Najlepiej na 7 (a właściwie, to 8) części Harry'ego Pottera! *___*
OdpowiedzUsuńMaraton z Potterem to by chyba trwał całą dobę ;D
UsuńTeż bym chciała na taki maraton! :D Niby tyle razy lecą te filmy w telewizji, ale jednak na wielkim ekranie jest znacznie lepiej :)
OdpowiedzUsuńPewnie, w kinie jest zdecydowanie lepszy efekt! I jeszcze nagrody można wygrać jak się okazuje ;)
UsuńCoś wygrałaś? :D
UsuńTak, grę planszową :P wspomniałam o tym w notce zresztą ;>
UsuńRzeczywiście :D Wybacz, umykają mi informacje.
UsuńWybaczam, wybaczam, mnie też się to zdarza :P
UsuńNo, teraz tylko pozostaje liczyć, że maratonu "Hobbita" też się doczekamy, kiedy już raczą wypuścić go do kin. :3
OdpowiedzUsuńTen maraton to było najpiękniejsze, co spotkało mnie w moim krótkim, osiemnastoletnim życiu - pewnie sporo osób mnie wyśmieje, ale marzyłam o tym od piątej klasy podstawówki, kiedy to niezaprzeczalnie zakochałam się najpierw w książkach Tolkiena, a później ekranizacji "Władcy pierścieni". Życia sobie bez tego nie wyobrażam. <3
I u mnie też się zacięło na jakieś trzy minuty, akurat na kadrze z Gollumem z rybą w zębach. Uroczy widok. Oczywiście, co padło z sali? Pełne oburzenia "Sarumanie, przestań natychmiast!". :3
Już nie mówię, co się działo przy "One does not simply walk into Mordor"... ^^"
Przyznam, że dla mnie to też było wspaniałe przeżycie i choć mam z Trylogią do czynienia stosunkowo od niedawna to jestem w niej stanowczo zakochana :)
UsuńPrzy okazji chciałam poinformować o zmianie adresu - www.porzeczkowy-sorbet.blogspot.com - i w wdziękiem pani z pkp przeprosić za wszelkie utrudnienia. :3
UsuńMoje wakacje trwały aż do dzisiaj i nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło... Chociaż z drugiej strony przechodzi mnie pewien dreszczyk emocji związany z poznaniem nowych ludzi. :)
OdpowiedzUsuńWszystko, co dobre, kiedyś się kończy niestety ;)
UsuńW sumie, to zastanawiałem się czy iść na ten maraton, ale w sumie jeszcze byłem oszczędniejszy i sam sobie obejrzałem maratonem trylogię (mam wersję reżyserską, dokładnie to samo co puszczali w kinie), no tylko może brak atmosfery kinowej, ale nie wiem, czy bym wysiedział 12h...
OdpowiedzUsuńCo do żarcia kinowego, nigdy u nich nie kupuję i zawsze przemycam, a ich pieprzenie o zakazie wnoszenia, to jest na granicy prawa.
Ja zdecydowałam się pójść i nie żałuję, chociaż przyznam, że ciężko było usiedzieć przez te 12 godzin :P
UsuńJedzenie zawsze kupuję z wyprzedzeniem, bo nie zamierzam wydawać fortuny na kinowe przekąski mogąc zaopatrzyć się w Biedronce, za śmieszne pieniądze ;>
No widzisz :P
UsuńPoza tym, to jest chamskie, że za głupi popcorn chcą 12 zł, jak ja mogę kupić większe chipsy za 3zł. Już o napojach czy cukierkach nie mówiąc.
Dokładnie, zawsze się bulwersowałam na samą myśl o kinowych cenach. Dobrze, że mimo wszystko istnieje możliwość "przemycenia" prowiantu i zaoszczędzenie kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu złotych ;>
UsuńO jejuuu... w końcu do Ciebie dobrnęłam! Najpierw coś mi się ubzdurało, że skomentowałam, a jednak nie skomentowałam, a później już czasu mi brakło. No, ale już jestem i nadrabiam! :) Kurczę, ale u Ciebie jeszcze wakacyjnie trochę. A wiesz, że towarzysze skończyli się w '89? ;> Nie dałabym rady obejrzeć. Z tego, co pamiętam, to usunęłam na napisach początkowych, jak pierwszy raz oglądałam część trzecią. No i nie wysiedziałabym na tyłku przez tyle godzin. Ale fajnie, że Ci się podobało :) No cóż... trzeba sobie radzić :) Takie zasady to niech sobie wsadzą... gdzieś. Fajnie Ci było ;P
OdpowiedzUsuńMiło, że dotarłaś :) Niestety, jakoś brakuje mi czasu by dodać tu coś nowego, ale przynajmniej mogę sobie powspominać wakacje dzięki tej notce. Szczerze mówiąc też myślałam, że nie wysiedzę w tym kinie 12 godzin, ale jakoś dałam radę i było naprawdę całkiem fajnie :)
UsuńW ogóle można sobie wiele powspominać wracając do starych postów. A ile taka impreza kosztowała? :)
UsuńWłaśnie, dobrze czasem sobie przypomnieć stare, dobre czasy ;p W sumie nie była aż tak droga, 32 zł :)
UsuńTo tanio! :)
Usuń