Każdy mój dzień wygląda tak samo. Wstaję rano, godzina 6.00. Do pociągu pozostało sporo czasu, zatem mogę jeszcze poleżeć przez moment. Nie mogę jakoś wywlec się z ciepłego łóżeczka, więc ten moment trwa zazwyczaj do 6.25 kiedy to z przerażeniem stwierdzam, że spóźnię się do szkoły. Wskakuję w kapcie, biorę pierwsze lepsze ubrania z szafy i ruszam do łazienki. Tam spędzam 15 minut wykonując poranną toaletę, z pełnym rezygnacji spojrzeniem patrzę w lustro, po czym pędzę do kuchni. Szybkie śniadanko w postaci kanapki z szynką, herbatka oraz tran (na odporność; nie wierzyłam w jego skuteczność, ale o dziwo jeszcze nie zachorowałam od kiedy go łykam). Godzina 6.45 wychodzę na pociąg. Nie spieszę się, rano zazwyczaj po prostu nie mam na to siły i energii. Docieram do szkoły, gdzie spędzam 7 godzin nudząc się lub wysilając umysł (w zależności od lekcji). Wracam do domu, gdzie czeka na mnie obiad. Następnie kilka godzin nic-nie-robienia i słodkiego lenistwa spędzonego przed telewizorem lub komputerem (jestem zła na siebie, że tyle czasu na tym tracę). Wieczorem zabieram się za lekcje, ewnetualnie naukę na następny dzień. Dochodzi godzina 22.00, powoli zbieram się do spania. Na tym koniec. Z małymi wyjątkami wszystkie dni wyglądają bardzo podobnie. Od początku października poświęcam kilka godzin tygodniowo na naukę jazdy, ale to jedyna innowacja jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu. Reszta pozostaje bez zmian, co zaczyna być cholernie frustrujące. W żadnym kierunku się nie rozwijam, utknęłam w miejscu i nie potrafię nic z tym zrobić, nie umiem ruszyć na przód. Nuda wtargnęła do mojego życia z impetem, a ja nie mogę zmienić przyzwyczajeń i po prostu się jej poddaję. Skąd brać motywację do działania? Jak pozbyć się rutyny? Jak znaleźć chęci, by odstawić komputer i zająć się czymś bardziej produktywnym? Te pytania chwilowo pozostają dla mnie bez odpowiedzi.
Post niezbyt radosny, choć wbrew pozorom mój humor jest całkiem dobry. Po prostu doszłam do wniosku, że denerwuje mnie taki stan rzeczy i w związku z tym muszę sobie trochę ponarzekać i pomarudzić. Obiecuję następnym razem nieco więcej optymizmu. Tymczasem życzcie mi powodzenia na jazdach, abym nie skasowała nikogo po drodze ;)
A na koniec coś miłego dla ucha.
Elvis Presley - Jailhouse Rock
A na koniec coś miłego dla ucha.
Elvis Presley - Jailhouse Rock
Coś mi się wydaje, że obie powinnyśmy się za siebie wziąć i w końcu zrobić coś... no nie wiem, innego? Tylko co. *burza mózgów* :D
OdpowiedzUsuńJak daleko masz do szkoły, że jeździsz pociągiem? :>
No wypadałoby zacząć coś robić, tylko niestety ja również nie mam pojęcia, co by to mogło być xD Trzeba ostro pomyśleć.
Usuń7km, więc w sumie nie tak daleko, no ale jednak pieszo iść nie mogę ;p
Elviiiiiis <3 gdybym żyła w jego czasach... ach... te marzenia.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego narzekania - adres bloga zobowiązuje! :D tym bardziej, że jest jesień, więc masz prawo :)
Też tak czułam, ale zaczęłam chodzić na kurs salsy i jest lepiej :>
Ojj, też bym chciała żyć w jego czasach, przynajmniej jeśli o muzykę chodzi, bo to co teraz w radio czasem leci, to szkoda gadać.
UsuńCzasem trzeba trochę ponarzekać, byle z umiarem. Kurs salsy? Nie wiedziałam, że chodzisz, fajna sprawa :)
"Yesterday was Thursday, Today is Friday, Tomorrow is Saturday And Sunday comes afterwards" hmmm... głębokie.
UsuńDokładnie, dobrze to robi na umysł i duszę ;)
Bardzo fajna :) gorąco polecam!
Zdarza się. Myślę, że to jesienna depresja, którą pewnie teraz przechodzi wiele osób. Na pewno wkrótce minie. :)
OdpowiedzUsuńMoże i ma to związek z depresją jesienną, ale sama potrzeba zmian i oderwania się od tej monotonii towarzyszyła mi już wcześniej, dlatego chyba powinnam coś z tym wreszcie zrobić ;>
UsuńZmiany dobra rzecz. :) Mam podobnie, też chętnie zmieniłabym nieco swój grafik.
UsuńChyba każdy czasem potrzebuje zmian ;)
UsuńOptymizm optymizmem, ale wydaje mi się, że życie większości z nas wygląda tak lub podobnie - przynajmniej moja skromna osoba do grona znudzonych obecnym życiem się zalicza.
OdpowiedzUsuńAle bez nerwów, niedługo święta. W święta nie trzeba wstawać o szóstej, nanana!
Chyba rzeczywiście wiele osób odczuwa znudzenie życiem. Dobrze, że nie jestem sama ;p
UsuńOj tak, święta, na samą myśl nastrajam się bardziej pozytywnie. No i to późne wstawanie <3
ładnie napisane :) no to trzeba się wziąć za siebie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) No trzeba, trzeba, tylko nawet nie wiem, od czego zacząć i jak się zmotywować ;d
Usuńczytaj zamiast tv :)
UsuńWiem, że tak powinnam, ale jestem tak cholernie leniwa, że się nie mogę zmotywować :)
UsuńMyślę, że wiele z nas mogłoby napisać podobny tekst. Jesienią życie wydaje się być niczym więcej, jak tylko nudną, monotonną rutyną, niewnoszącą nic odkrywczego czy ciekawego. Ciągle to samo: szkoła, dom, szkoła, dom, weekend. I tak w kółko, i bez końca.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o przesiadywanie przed komputerem, to też częsta przypadłość naszego pokolenia, jeśli mogę tak to ująć ;d Powiem ci, że przez ostatnie 3 miesiące nie miałam internetu na swoim kompie i wcale nie było mi z tym tak źle, a nawet wyszło na dobre! O wiele więcej czytałam - książki pochłaniałam w niesamowitym tempie. Teraz, stety czy niestety, internet wrócił, a "Czarnobylska modlitwa", którą zaczęłam wcześniej czytać, leży porzucona, niedokończona... Internet to okropny pochłaniacz czasu!
Mam taki nawyk, że po powrocie do szkoły krótko odpoczywam, jem obiad, gadam z mamą, czasem obejrzę jakąś głupotę w tv ("Trudne sprawy" czy coś :D), potem siadam do nauki, a relaksuję się dopiero wieczorem. Wyznaję zasadę "najpierw obowiązki, potem przyjemności".
Rozpisałam się. Pozdrawiam :)
Coś w tym jest, jesienią chyba bardziej odczuwamy tą monotonię i rutynę. Co do komputera z tym też masz rację - obecnie ludzie używają go stanowczo zbyt często. Jestem świadoma tego, że gdybym odstawiła go na tydzień lub dwa spędzałabym czas zdecydowanie lepiej, chociażby tak, jak ty - czytając. Niestety, chyba jest to dla mnie zbyt duża pokusa i nie umiałabym z własnej woli całkowicie z tego zrezygnować :(
Usuń"Najpierw obowiązki, potem przyjemności" -oj, powinnam sobie wziąć te słowa do serca ;)
Nie martw się (raczej nie powinnaś), taka szkolna rutyna dopada nas wszystkich. Wiesz, zawsze możesz się zapisać na jakieś zajęcia dodatkowe, co choć w małym stopniu urozmaiciłoby popołudnia. ;)
OdpowiedzUsuńTakie zajęcia fajna sprawa, chociaż znając mój słomiany zapał niewiele by z tego wyszło. Może lepiej zacznę od czegoś mniej wymagającego, jak czytanie książek ;)
UsuńDobre i to. :)
UsuńWeź, moja rutyna, ech, szkoda gadać.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony chciałbym coś robić, w szkole, uczyć się, cokolwiek. A z drugiej, nie, jestem leniwy, ale to też nie jest łatwe.
Mam dokładnie tak samo, że z jednej strony zapał jest, ale gdy przychodzi co do czego, to mi się odechciewa i ląduję na kanapie przed telewizorem ;x
UsuńChodź, jestem w połowie 6 sezonu najlepszego serialu świata :P
UsuńPodejrzewam, że wspominane niedawno "Jak poznałem...". Uwielbiam ten serial i 8 sezonu już się nie mogę doczekać ;p
UsuńJuż są po polsku pierwsze 4 odcinki w necie.
UsuńAle ja sobie powolutku oglądam, sezonami, a potem złapię to co wydali przeciekło po polsku :3
Ja też powoli, bo mam braki w 4 i 5 sezonie, gdzie widziałam tylko część odcinków, muszę to nadrobić w wolnej chwili ;)
UsuńNo to ja pierwszy raz oglądałem wszystkie 7 sezonów, ale jakieś pojedyncze odcinki były uszkodzone, a teraz mam wszystkie i sobie oglądam z zacieszem :P
UsuńJa oglądam na Comedy Central jak lecą, bo internet chodzi mi dość mozolnie, zatem za naładowaniem odcinka musiałabym czekać godzinami ;p
UsuńHmm, to ja mam w sumie, dość wolny internet jak na dostępne prędkość (na dom 12, na kompy po 6, jeszcze minus WiFi, a mógłbym mieć 60), a mi się ładuje dość szybko (20min odcinka w minutę?), ale troszkę gorsza jakość. Pamiętaj, że wiele zależy od serwera z jakiego korzystasz.
UsuńMi niestety ładuje się strasznie powoli i momentami po prostu już tracę cierpliwość, więc zdaję się na repertuar Comedy Central ;> Oczywiście jak na złość puszczają te odcinki, które widziałam już kilka razy :(
UsuńNo to ja wczoraj obejrzałem cały 7 sezon i pierwsze 3 nowego i powiem Ci, że jest fajnie. Tylko znowu wszyscy aktorzy opaleni i to tak średnio wygląda (serial niby w nowym jorku, ale kręcony w L.A.).
UsuńMonotonność może nie jest dobra, ale przynajmniej wiadomo, co Cię czeka jutro ;)
OdpowiedzUsuńTeż prawda, nie zawsze niespodzianki są fajne :P
UsuńJakby ten czas spędzony na blogowaniu był negatywny, to pewno bym już nie pisała ;D Szkoda, że większość ludzi nie ma podobnego podejścia do blogowania i piszą durnoty, czym zaśmiecają sieć.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to jak piszesz, w sumie bardzo podobne rzeczy mi chodzą po głowie. Jak się zmotywować.. właśnie też bardzo chciałabym żeby mi ktoś wyjawił ten sekret :<
OdpowiedzUsuńkurcze mam mały problem, co zrobić żeby obserwować twojego bloga?
Usuńjuż sobie poradziłam, sorry za zamieszanie ;)
UsuńHah, no nie ma sprawy, miło, że wyrażasz chęć obserwacji ;)
UsuńCo do motywacji - zawsze miałam z tym problem, lenistwo wygrywało nad chęcią działania. Niestety, chwilowo nie zanosi się na zmiany w tej kwestii, ale kto wie, może wkrótce coś mnie zainspiruje :)
No, ale chyba masz jakiś znajomych, z którymi mogłabyś od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć, prawda?
OdpowiedzUsuńOczywiście, wychodzę z nimi co weekend. W notce chodziło mi bardziej o dni od poniedziałku do piątku, gdzie wolny czas poświęcam komputerowi, zamiast robić coś bardziej ambitnego. Moje życie towarzyskie wygląda całkiem w porządku, problemem jest mój zastój jeśli chodzi o rozwijanie się w jakimś kierunku.
UsuńJa przyzwyczaiłam się do swojej monotonii, w sumie, to nawet ją lubię. Nie w głowie mi jakieś tańce, hulanki i swawole, wolę swój mały, nudny świat :D
OdpowiedzUsuń